Informacje

  • Wszystkie kilometry: 89811.94 km
  • Km w terenie: 176.00 km (0.20%)
  • Czas na rowerze: 238d 20h 05m
  • Prędkość średnia: 15.64 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczone gminy

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy grzess.bikestats.pl

Archiwum

Linki


Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2019

Dystans całkowity:691.58 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:78:35
Średnia prędkość:8.80 km/h
Suma podjazdów:7666 m
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:46.11 km i 5h 14m
Więcej statystyk
Sobota, 30 listopada 2019 Kategoria Argentyna, Cyklotramp

Argentyna (10/19)

2019-11-30 Dzień 10: La Poma – Cachi
La Poma - Cachi (RN40)

Nareszcie czas na odpoczynek. Cały czas zjeżdżamy w dół.
Ten piaszczysty kawałek drogi jest pusty, ale nie nudny. Po lewej jakiś kowboj, po prawej kilka krów, które wkrótce zostaną przerobione na soczyste steki, czasem jakaś zagroda, a wokół ogromna cisza. Zaraz po przejechaniu pasma górskiego zjedziemy odrobinę w kierunku słońca. Naszym oczom ukaże się niebywały krajobraz: ogromne połacie kaktusów na tle ośnieżonych szczyty Andów.
Ostatnie 12 km jedziemy asfaltową drogą. W Cachi wreszcie mamy więcej czasu na odpoczynek. Możemy zjeść obiad w restauracji, a na deser lody w prawdziwej lodziarni.
Dziś mieszkamy w trzech różnych lokalizacjach (m. in. w hostelu Las Tinajas)
Do wieczora mamy czas wolny na zwiedzanie miasteczka, wieczorem wspólna kolacja.















































  • DST 60.94km
  • Czas 06:00
  • VAVG 10.16km/h
  • Podjazdy 222m
  • Sprzęt inny
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 29 listopada 2019 Kategoria Argentyna, Cyklotramp

Argentyna (9/19)

2019-11-29 Dzień 9: San Antonio de los Cobres – La Poma
San Antonio de los Cobres - Abra del Acay 4972m npm - La Poma (RN40)

W San Antonio ludzie mają zdecydowanie ciemniejszą karnację i typowo indiańskie rysy twarzy (nic dziwnego, to przecież prawie Andy i teren byłego Państwa Inków), a że to Andy poczujemy dziś szczególnie, gdyż wspinać się będziemy w najwyższy punkt naszej trasy, przełęcz Abra de Acay.

Dziś jedziemy inaczej niż planowaliśmy wczoraj. Nie startujemy z hotelu, tylko 11 osób jedzie autami do miejsca, z którego na szczyt jest 20 km. Stąd zaczyna podjazd 8 osób. Ja i jeszcze dwie osoby jedziemy samochodem kawałek dalej - startujemy 14 km przed szczytem. Kolejne 2 osoby, które zostały w hotelu zostają później podwiezione jeszcze bliżej szczytu.
14 km przed szczytem na wysokości ok. 4350m  podjazd wydaje się stromy, a niski poziom tlenu powoduje, że jazda jest trudna. Po ok. 1,5 km jednak udaje się złapać rytm i podjazd staje się nawet przyjemny. Na szczycie wieje, ale można się schować za ścianką z kamieni.























Przed nami prawie 50km zjazdu, co wcale nie oznacza, że będzie łatwo, bo trzeba pamiętać, że cały czas jedziemy szutrową drogą. Widoki zapierają dech w piersiach. Skały mienią się różnymi kolorami: różne odcienie fioletów, brązów, zieleni... Krajobraz jest księżycowy, pustynny, słoneczny i jednocześnie ponury, ale najbardziej podoba nam się właśnie ten element zaskoczenia: jakim cudem na tak małym obszarze mogły powstać tak odmienne i tak magicznie piękne krajobrazy?
Im niżej tym bardziej zaczyna robić się zielono.Znowu pojawia się trawa i kaktusy. Drogę kilka razy przecinają strumienie, w których chcąc, nie chcąc można zmoczyć buty.
Wjeżdżając do miasteczka, w którym mamy nocleg oglądamy kilka starych zabudowań i docieramy do "centrum", gdzie jest nasz hotel La Colonial.
Zamawiamy obiad i czekamy na rozlokowanie w pokojach.







































  • DST 62.54km
  • Czas 08:33
  • VAVG 7.31km/h
  • Podjazdy 601m
  • Sprzęt inny
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 28 listopada 2019 Kategoria Argentyna, Cyklotramp

Argentyna (8/19)

2019-11-28 Dzień 8: San Antonio de los Cobres
San Antonio de los Cobres – wiadukt La Polvorilla – San Antonio de los Cobres (RN51/RN40)
Dziś według planu mamy wystartować z samego rana, by wjechać na najwyższą przełęcz na naszej trasie.
Gdy część z nas jest już prawie gotowa do wyjazdu okazuje się, że jeden z uczestników ma objawy choroby wysokościowej, więc priorytetem jest wezwanie pogotowia i zajęcie się chorym. Maciek jedzie z nim do szpitala, a reszta grupy ma przymusowy dzień wolny.
Paweł proponuje wycieczkę, która pomoże nam się zaaklimatyzować przed jutrzejszą próbą wjazdu na przełęcz, którą dziś musieliśmy sobie odpuścić.
Najpierw udajemy się w 3 osoby na poranny spacer (ok. 3,7 km) po miasteczku, a później około godziny 10, dziesięcioosobową grupą jedziemy obejrzeć wiadukt La Polvorilla.
Po drodze wspinamy się na wysokość ok. 4200m. Wieczorem idziemy na kolację do restauracji.



































  • DST 40.65km
  • Czas 06:03
  • VAVG 6.72km/h
  • Podjazdy 481m
  • Sprzęt inny
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 27 listopada 2019 Kategoria Argentyna, Cyklotramp

Argentyna (7/19)

2019-11-27 Dzień 7: Salinas Grandes – San Antonio de los Cobres
droga w kierunku San Antonio de los Cobres (RN40)
Ponieważ pozostali uczestnicy już rano wyruszyli w zaplanowaną trasę, my wsiadamy w samochód serwisowy i jedziemy ich śladem. Gdy doganiamy pierwszych (tzn. ostatnich) rowerzystów, proszą o podwózkę. W aucie nie ma miejsca, więc ja i serwisantka Daniela przesiadamy się na rowery, a do auta wsiadają dwie osoby z trasy. Mam teraz okazję przekonać się co mnie ominęło jadąc samochodem. Droga to prawdziwa "tarka" po której ciężko się jedzie, a do tego znowu wieje przeciwny wiatr. W pewnym momencie dopada mnie "piaskowa burza" - muszę się zatrzymać, bo nie da się jechać. Czuję tylko jak piasek obija się o mnie. Po chwili burza ustaje i mogę jechać dalej. Po kilkunastu km jazdy wraca samochód serwisowy, ma miejsce, więc wsiadam i jedziemy do hotelu Sumaq Samay.
Wieczorem udajemy się całą grupą na kolację do restauracji.

















  • DST 13.70km
  • Czas 01:20
  • VAVG 10.28km/h
  • Podjazdy 147m
  • Sprzęt inny
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 26 listopada 2019 Kategoria Argentyna, Cyklotramp

Argentyna (6/19)

2019-11-26 Dzień 6: Purmamarca - Salinas Grandes
Purmamarca - Alto "El Morado" 4170m npm - Salinas Grandes (RN52)

Najbliższe trzy dni spędzimy na wysokości około 4000 m n.p.m. Przetrwać nam pomogą… liście koki, które są powszechnie spożywane przez mieszkańców Ameryki Południowej, zwłaszcza tych, którzy żyją w krajach andyjskich. Liście koki pomagają także turystom przetrwać górskie wycieczki na większych wysokościach, gdyż łagodzą objawy choroby wysokościowej (wysokogórskiej). Wtedy właśnie z pomocą przychodzi koka – w formie liści, herbaty, cukierków, czy czego sobie zażyczycie. Pomaga, sprawdzone...

Na początek z wysokości ok. 2400 m pokonując wiele zakrętów, wspinamy się na prawie 4200 metrów. Z drugiej strony przełęczy czeka nas fascynujący widok na ogromne białe słone jezioro. Salinas Grandes to solnisko o wielkości 12000 hektarów, które jest najważniejszym miejscem dochodowym tego regionu.
Podjazd to ok. 33 km po asfaltowej drodze o nachyleniu, które łatwo by się podjeżdżało, gdyby nie silny wiatr (momentami taki, że mimo próby jazdy stało się w miejscu), ale udało się.
Potem już tylko zjazd w kierunku jeziora.





























Kolejne zmagania z wiatrem zaczynają się, gdy wjeżdżamy na jezioro. Jedziemy po jeziorze, jak po słonej pustyni.











Po ok. 7 km jazdy pod wiatr pada zapytanie, czy nie można jakoś inaczej dostać się na miejsce noclegu. W czwórkę postanawiamy zawrócić zajazdu przy drodze na skraju jeziora i spróbować "złapać okazję", która podwiezie nas do hostelu. Pomysł wydawał się dobry powrót z wiatrem zajął niewiele czasu, gorzej było ze znalezieniem podwózki, bo zrobiło się późno. W końcu udaje nam się zatrzymać terenówkę i namówić kierowcę, aby nas podwiózł. Kierowca twierdzi, że najkrótsza droga do naszego noclegu prowadzi przez jezioro, więc ponownie wjeżdżamy na teren jeziora. Sprawdzając na GPS naszą pozycję sugerujemy kierowcy, że jedziemy w złym kierunku. Ten niewiele się zastanawiając skręca, aby dojechać do właściwej drogi, jednak długo się nie najechaliśmy, bo samochód zapada się w solne błoto. Próby wyjechania z błota nie dają żadnego rezultatu.



Pozostaje nam dwa wyjścia: czekać do rana, albo wsiąść na rowery i po ciemku jechać w stronę hostelu... Ostatecznie dwoje z naszej czwórki zostaje w samochodzie, a dwoje jedzie rowerami do hostelu, by powiadomić grupę co się stało. W nocy kierowca co jakiś czas włącza awaryjne światła z nadzieją, że ktoś nas zobaczy i przyjedzie z pomocą. Faktycznie ktoś nas wypatrzył, bo rano przyjeżdżają na motorze dwaj miejscowi z łopatami i kilofami. Jednak nadal nie udaje się nam wydostać. Dopiero koło południa przyjeżdżają dwa samochody żandarmerii powiadomione przez naszych rowerowych serwisantów i po kilku próbach udaje się wyciągnąć auto na twarde podłoże. Po spisaniu dokumentów wyciągniętym samochodem towarzystwie żandarmerii udajemy się do Aries del Salar, gdzie mieliśmy nocować.
Żegnamy się z żandarmerią i naszą nieudaną "okazją". Właściciele hostelu oferują nam kąpiel i coś do zjedzenia. Tu kończy się przygoda z jeziorem.

  • DST 84.01km
  • Czas 13:02
  • VAVG 6.45km/h
  • Podjazdy 1763m
  • Sprzęt inny
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 25 listopada 2019 Kategoria Argentyna, Cyklotramp

Argentyna (5 /19)

2019-11-25 Dzień 5: Purmamarca
Purmamarca - Tilcara - Purmamarca (RN9) 66,40 km, 715m

Dziś wreszcie zaczynamy naszą rowerową wyprawę. Dopasowujemy rowery i ruszamy na pierwszą wycieczkę po okolicy.
Z daleka Purmamarca wygląda jak układanka z klocków, ustawiona przed olbrzymim, kolorowym gobelinem, ale z bliska też jest piękna. Uliczki wysypane tłustym miałem są nieskazitelnie czyste. Kolorowy indiański targ nie wylewa się poza granice wyznaczone przez centralny kwadrat głównego placu. Otynkowane gliną domy wyglądają jak kolonie prostopadłościanów z obłymi krawędziami.
Jednak ciekawsze od miasta są jego okolice. Najpierw przejeżdżamy przez „Paseo de los Colorados”, a dalej w region Quebrada de Humahuaca (Kanion Humahuaca) – do Pucará de Tilcara.

Krajobrazy Purmamarki to popis malarskich możliwości przyrody. Góry wyglądają jak kopczyki popiołu, przekładane warstwami kolorowych przypraw: sproszkowanego chili, zmielonego zielonego pieprzu, kurkumy, szafranu, soli. Rzeka, która wycięła w tym pomarszczonym krajobrazie głęboką szczelinę, odsłoniła skalne pasiaki, układające się w smugi, fale albo zygzaki. Jak obrazy.
Dopiero zachodzące słońce wydobywa wszystkie odcienie pobliskiej Góry Siedmiu Kolorów (Cerro de los Sietes Colores) i faktycznie można naliczyć ich siedem. Tęczowy masyw – jak warstwowy lizak – mieni się kontrastującymi barwami: od spatynowanej miedzi po kolor świeżego siniaka.



































Pucará de Tilcara – obecnie ruiny, a raczej stanowisko archeologiczne w regionie Quebrada de Humahuaca będące pomnikiem narodowym od 2000 roku. Co prawda ślady zamieszkiwania tego terenu sięgają aż 10 000 lat wstecz, ale tak naprawdę ten obszar kojarzony jest z plemieniem Omaguaca, które osiadło tu ok. XII wieku. Do głównych zajęć prawie dwutysięcznej społeczności należało m.in. rolnictwo czy tkactwo.

















  • DST 66.40km
  • Czas 08:01
  • VAVG 8.28km/h
  • Podjazdy 715m
  • Sprzęt inny
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 24 listopada 2019 Kategoria Argentyna, Cyklotramp, pieszo

Argentyna (4 /19)

2019-11-24 Dzień 4: Salta i Purmamarca
Przelot samolotem do Salty.
24.11.2019 AEP-SLA AR1454 11:15-13:15
Salta 15:30 – Purmamarca 18:48

Rano szybkie śniadanie w restauracji, następnie pakowanie i przejazd taksówkami na lotnisko, skąd lecimy do Salty.



W Salcie zmieniamy środek transportu - jedziemy autobusem do Purmamarki, jednego z ładniejszych miasteczek Argentyny.
Z ok. pół godzinnym opóźnieniem docieramy na miejsce. Okazuje się, że przystanek jest na skrzyżowaniu ok. 3 km od miasta, do którego musimy dotrzeć pieszo. Po kilkuset metrach zatrzymujemy samochód, który podwozi nasze bagaże do domków, w których będziemy nocować. My idziemy do miasta, gdzie zostajemy do wieczora w oczekiwaniu na Maćka, który zaprowadzi nas na miejsce noclegu. Robi się późno, więc zanim pójdziemy dalej znajdujemy restaurację, w której zatrzymujemy się na kolację. Po kolacji udajemy się na nocleg do Mirador del Virrey.





  • DST 6.58km
  • Czas 01:20
  • VAVG 4.94km/h
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 23 listopada 2019 Kategoria Argentyna, Cyklotramp, pieszo

Argentyna (3 /19)

2019-11-23 Dzień 3: Buenos Aires
Drugi dzień w Buenos Aires. Dziś zwiedzamy dzielnice Monserrat, San Nicolas i Recoleta.























  • DST 23.96km
  • Czas 07:23
  • VAVG 3.25km/h
  • Aktywność Wędrówka
Piątek, 22 listopada 2019 Kategoria Argentyna, Cyklotramp, pieszo

Argentyna (2 /19)

Pierwsze dni spędzamy w stolicy kraju – Buenos Aires.
"Buenos Aires znaczy "dobre powietrze" - rzeczywiście oddycha się tu dobrze i pełną piersią. Umiarkowanie ciepły klimat, przyjaźni ludzie, wielkomiejski sznyt miasta zmieszany z nostalgią za Europą i magia tanga, to powody, aby zatrzymać się w stolicy Argentyny na dłużej" - Cyklotramp

2019-11-22 Dzień 2: Buenos Aires
Po przylocie kwaterujemy się w Hostelu LaBoheme i czekamy na grupę, która przyleci z Londynu.
Po rozpakowaniu bagaży ruszamy w miasto. Najpierw oczywiście szukamy miejsca, gdzie można wymienić walutę. W kantorach kurs jest niezbyt korzystny, ale dowiadujemy się, że pieniądze równie bezpiecznie (a po lepszym kursie) można wymienić w restauracjach. Niestety nie zawsze mają odpowiednią ilość gotówki, więc nie wszystkim od razu się to udaje. Kolejny cel, to restauracja z dobrymi stekami. Mamy kilka do wyboru. Ostatecznie zostajemy w La Brigada. Zwiedzamy dzielnice San Telmo i La Boca.




















  • DST 23.07km
  • Czas 07:58
  • VAVG 2.90km/h
  • Aktywność Wędrówka
Czwartek, 21 listopada 2019 Kategoria Argentyna, pieszo, Cyklotramp

Argentyna (1/19)

Kolejna wyprawa z klubem Cyklotramp - tym razem Argentyna:
"Jeśli ktoś przyjechałby do Argentyny na spotkanie z niesamowitą przyrodą i indiańską kulturą, na pewno zachwyciłby się prowincjami Salta i Jujuy. Są tu najwyżej położone na świecie winnice i imponujące skalne cuda, ogromne kaktusy, pasące się lamy, słone jeziora, ośnieżone wulkany i zielone doliny.
Turyści podróżujący do Argentyny zazwyczaj zaczynają swą podróż w Buenos Aires, by następnie „przenieść się” na południe kraju, w dziką Patagonię.
Północno-zachodnia część Argentyny jest mniej znana, ale nie mniej piękna. Z pewnością jest to najbardziej autentyczny region kraju, gdzie wciąż można znaleźć wiele wpływów rdzennych kultur prekolumbijskich." - Cyklotramp

2019-11-20 Dzień 0
:
Bogatynia (19:50) – Lubań (20:50)
pociąg Lubań (21:26) – Warszawa (05:18)
05:37 SKM na lotnisko

2019-11-21 Dzień 1: Przelot do Buenos Aires.
21.11.2019 WAW-FCO 491 11:40-14:00
21.11.2019 FCO-EZE 680 21:45-07:55 (+1)

Na lotnisku musimy podzielić się na grupy: 10 osób leci przez Londyn, 3 osoby przez Rzym i jeszcze jedna dołączy do nas w Rzymie, bo wylatuje z Amsterdamu.
O 11:40 wylatujemy z Polski, następnie przesiadka w Rzymie.
Mamy kilka godzin czasu do odlotu, więc planujemy szybkie zwiedzanie miasta. Kupujemy bilety na autobus i jedziemy w kierunku centrum. Niestety z powodu awarii autobusu zostaje niewiele czasu na zwiedzanie, a musi przecież zostać chociaż chwila na włoską pizzę.







Powrót na lotnisko już nie autobusem, tylko pociągiem - szybciej i bez korków.
O 21:45 startujemy i lecimy do Buenos Aires.





  • DST 3.13km
  • Czas 01:20
  • VAVG 2.35km/h
  • Aktywność Wędrówka

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl