Informacje

  • Wszystkie kilometry: 90348.54 km
  • Km w terenie: 176.00 km (0.19%)
  • Czas na rowerze: 240d 04h 21m
  • Prędkość średnia: 15.65 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczone gminy

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy grzess.bikestats.pl

Archiwum

Linki


Piątek, 29 listopada 2019 Kategoria Argentyna, Cyklotramp

Argentyna (9/19)

2019-11-29 Dzień 9: San Antonio de los Cobres – La Poma
San Antonio de los Cobres - Abra del Acay 4972m npm - La Poma (RN40)

W San Antonio ludzie mają zdecydowanie ciemniejszą karnację i typowo indiańskie rysy twarzy (nic dziwnego, to przecież prawie Andy i teren byłego Państwa Inków), a że to Andy poczujemy dziś szczególnie, gdyż wspinać się będziemy w najwyższy punkt naszej trasy, przełęcz Abra de Acay.

Dziś jedziemy inaczej niż planowaliśmy wczoraj. Nie startujemy z hotelu, tylko 11 osób jedzie autami do miejsca, z którego na szczyt jest 20 km. Stąd zaczyna podjazd 8 osób. Ja i jeszcze dwie osoby jedziemy samochodem kawałek dalej - startujemy 14 km przed szczytem. Kolejne 2 osoby, które zostały w hotelu zostają później podwiezione jeszcze bliżej szczytu.
14 km przed szczytem na wysokości ok. 4350m  podjazd wydaje się stromy, a niski poziom tlenu powoduje, że jazda jest trudna. Po ok. 1,5 km jednak udaje się złapać rytm i podjazd staje się nawet przyjemny. Na szczycie wieje, ale można się schować za ścianką z kamieni.























Przed nami prawie 50km zjazdu, co wcale nie oznacza, że będzie łatwo, bo trzeba pamiętać, że cały czas jedziemy szutrową drogą. Widoki zapierają dech w piersiach. Skały mienią się różnymi kolorami: różne odcienie fioletów, brązów, zieleni... Krajobraz jest księżycowy, pustynny, słoneczny i jednocześnie ponury, ale najbardziej podoba nam się właśnie ten element zaskoczenia: jakim cudem na tak małym obszarze mogły powstać tak odmienne i tak magicznie piękne krajobrazy?
Im niżej tym bardziej zaczyna robić się zielono.Znowu pojawia się trawa i kaktusy. Drogę kilka razy przecinają strumienie, w których chcąc, nie chcąc można zmoczyć buty.
Wjeżdżając do miasteczka, w którym mamy nocleg oglądamy kilka starych zabudowań i docieramy do "centrum", gdzie jest nasz hotel La Colonial.
Zamawiamy obiad i czekamy na rozlokowanie w pokojach.







































  • DST 62.54km
  • Czas 08:33
  • VAVG 7.31km/h
  • Podjazdy 601m
  • Sprzęt inny
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl