Informacje

  • Wszystkie kilometry: 95245.44 km
  • Km w terenie: 176.00 km (0.18%)
  • Czas na rowerze: 254d 00h 12m
  • Prędkość średnia: 15.60 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczone gminy

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy grzess.bikestats.pl

Archiwum

Linki


Wpisy archiwalne w kategorii

Cyklotramp

Dystans całkowity:14036.28 km (w terenie 103.00 km; 0.73%)
Czas w ruchu:1233:48
Średnia prędkość:11.38 km/h
Suma podjazdów:156743 m
Liczba aktywności:259
Średnio na aktywność:54.19 km i 4h 45m
Więcej statystyk
Czwartek, 5 grudnia 2019 Kategoria Argentyna, Cyklotramp, pieszo

Argentyna (15/19)

2019-12-05 Dzień 15: Przelot z Salty do Iguazú
05.12.2019 SLA-IGR AR2809 13:15-15:00

Rano śniadanie w hotelu, a potem idziemy do MAAM (Museo de Arqueologia de Alta Montana). Położone przy centralnym rynku muzeum, zachwyca kolekcją dawnych zwyczajów ludu Inków. Tu poznasz nieprawdopodobną kulturę Inków. Imponująca jest obecność mumii 15-letniej dziewczynki, która została ofiarowana przez rodziców. Po latach, jej ciało oraz dwojga innych dzieci: 6-letniej dziewczynki i 7-letniego chłopca, zostało znalezione wysoko w górach.
Po zwiedzeniu muzeum wracamy do hotelu, skąd jedziemy na lotnisko i lecimy do Iguazu.



Po przyjeździe zakwaterowanie w domkach hotelowych La Cautiva Lodge i kąpiel w basenie.
Wieczorem spacer do Iguazú, kolacja i powrót taksówkami do domków.





































  • DST 6.32km
  • Czas 01:43
  • VAVG 3.68km/h
  • Aktywność Wędrówka
Środa, 4 grudnia 2019 Kategoria Argentyna, Cyklotramp

Argentyna (14/19)

2019-12-04 Dzień 14: Cafayate – Salta
Cafayate - Santa Barbara - Garganta del diablo (RN68)

No ok, miało już więcej roweru nie być ale mamy jeszcze jeden etap, tym razem jednak już po gładkim asfalcie. Czas powoli wracać do Salty. Droga prowadzi przez Quebrada de Cafayate, czyli ziemię obezwładniająca mnogością kolorów wzgórz, gór i pagórków. Ten rejon dobrze jest zwiedzać rowerem, ponieważ cała okolica kryje w sobie multum ciekawych zakamarków. Właśnie przy trasie znajduje się kilka wartych odwiedzenia punktów: Mirador Tres Cruces, Graganta del Diablo, Amfiteatro.
Krajobraz tutejszy wygląda jak lapidarium najdziwniejszych, najbardziej kolorowych form skalnych występujących na ziemi. Podręczny magazyn Stwórcy, który w tym zakątku świata postanowił urządzić sobie pracownię, w której eksperymentował z kształtami i kolorami. Czerwone kamienie przypominają te z Australii, a ceglane łuki kojarzą się z Utah.
Podróż Kanionem jest jak pokaz slajdów z różnych miejsc na Ziemi. Każdy zakręt otwiera nową perspektywę, pojawiają się nowe kolory, faktury, kształty. Nie należy pokonywać tej drogi transportem zorganizowanym, bo nawet najbardziej empatyczny kierowca może się zdenerwować, gdy oniemiały z zachwytu pasażer zażąda 12. przystanku na odcinku 1 km. Żeby sfotografować pasiaste, fioletowo-bordowo-seledynowe Gardło Diabła (La Garganta Del Diablo). Coś niesamowitego. Takie zmiany krajobrazu możliwe są tylko w Argentynie. Tu kończymy jazdę rowerem.



































Wsiadamy w busa i docieramy do Salty, gdzie dziesięć dni wcześniej zaczynaliśmy naszą rowerową wyprawę.
Nocleg w hotelu La Casona.
Wieczorem oczywiście spacer po mieście, zakupy pamiątek i kolacja ze stekami w roli głównej.

















  • DST 51.78km
  • Czas 04:28
  • VAVG 11.59km/h
  • Podjazdy 239m
  • Sprzęt inny
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 3 grudnia 2019 Kategoria Argentyna, Cyklotramp

Argentyna (13/19)

2019-12-03 Dzień 13: El Carmen - Cafayate
El Carmen - San Carlos - Cafayate (RN40)
Czas na ostatni już etap naszej wyprawy po bezdrożach Argentyny.
Poszarpane skały wycofują się na drugi plan, pojawia się przestrzeń – zajęta przez niekończące się pasy jaskrawozielonych winorośli.
Właściwie po co przez tyle dni przez jechaliśmy bezdrożami do Cafayate? Oczywiście po wino. W okolicach tej cichej, spokojnej, wręcz sielankowej miejscowości produkuje się słynne białe wino zwane Torrontés. Niezwykle aromatyczne winogrona są esencją białego wina wytrawnego. To najwyżej położone plantacje winorośli na świecie, które grzeją się w słońcu na płaskowyżu sięgającym nawet 1700 metrów nad poziom morza...
Po przejechaniu 50 km nagle z piasku wyłania się asfaltowa droga, a obok zbiornik z zimną wodą, w której można się wykąpać, albo chociaż zanurzyć nogi.
Miało być już super wygodnie, po asfalcie, wzdłuż wspomnianych plantacji winorośli, a tu się okazuje, że w moim rowerze kapeć. A do najbliższego miasta jeszcze 7 km. Większość już pojechała, zostałem tylko z Pawłem i Krzyśkiem. Wymieniamy dętkę, ale okazuje się, że pompką, którą mamy nie da się napompować samochodowego wentyla. Jak na złość dzisiaj już nie mamy kontaktu z serwisantami. Krzysiek rusza dogonić grupę, a Paweł zostaje ze mną. Jedyna szansa, to zatrzymać jakiś samochód i pożyczyć pompkę. Niestety nic z tego. Zatrzymujemy kilka samochodów, ale nikt nie ma pompki. Po pewnym czasie dojeżdża do nas Przemek, który został z tyłu i dopiero dotarł tutaj. Ma pompkę więc Paweł zostawia nas i jedzie do miasta. Jak pech, to pech - powietrze po napompowaniu powoli ucieka. Wydaje się, że wentylem, ale nie chce nam się drugi raz zamieniać dętki, więc biorę pompkę od Przemka i jadę szybciej z myślą, że po kilku kilometrach dopompuję koło i jakoś dojadę do miasta i dogonię grupę. Po dwóch dopompowaniach dojeżdżam do miasta, ale grupy już nie ma. Pozostaje więc znowu zdjąć koło i wymienić dętkę. Teraz okazuje się, że drugiej dętki nie da się wcale napompować. Kolejny raz zdejmuję oponę, okazuje się, że dętka, którą miał Przemek była już wcześniej przebita i ktoś nawet zaznaczył dziurę długopisem. Łatamy, zakładam, pompujemy jest OK. Jedziemy dalej we dwójkę. Do Cafayate zostało jeszcze ok. 25 km. Po przejechaniu ok. 17 km nagle schodzi powietrze. Po raz czwarty muszę zdjąć koło. Tym razem wentyl przetarł się na dziurce obręczy. Żeby móc jechać dalej zakładam dętkę, którą miałem na samym początku - oczywiście dziurawą, ale jeśli wcześniej jechałem na niej do czasu dłuższego postoju, to może i tym razem dam radę dojechać do miasta. Udaje się - prawie. Czekam na Przemka, pompuję koło jeszcze raz i razem już bez przystanków jedziemy na nocleg do hostelu Cabanitas del Suri.
Po ulokowaniu się w pokojach, wieczorem idziemy na poszukiwanie ulicy, którą polecili nam nasi serwisanci rowerowi. W zakamarkach tej ulicy rozstawiane są niewielkie grille, na których można wybrać sobie kawał mięsa lub kiełbasy i zjeść przy stoliku obok.





















































  • DST 81.11km
  • Czas 07:24
  • VAVG 10.96km/h
  • Podjazdy 348m
  • Sprzęt inny
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 2 grudnia 2019 Kategoria Argentyna, Cyklotramp

Argentyna (12/19)

2019-12-02 Dzień 12: Cachi – El Carmen
Cachi - El Carmen (RN40)

Kolejny etap biegnie niemal ciągle w dół przez przepiękne górskie dolinki Valles Chalchaquies. Do ścian groszkowo zielonych, słonecznych kotlinek są przyklejone wioski: niewielkie, składające się z kilkunastu domków i maleńkiego kościoła, ze ścianami z bloczków adobe i dachami z cordona, nietypowego kaktusa, który na starość drewnieje, i pocięty w deski, służy lokalnym cieślom.
Po drodze zajeżdżamy do miasteczka Molinos, zatrzymujemy się na lekki obiad w lokalnej knajpce, robimy podstawowe zakupy w sklepie, bo dziś nocujemy w winnicy Finca El Carmen i nie będzie dostępu do sklepu.
Sklepu nie będzie, ale w winnicy jest restauracja, w której można zamówić kolację i oczywiście miejscowe wino.

































































  • DST 89.74km
  • Czas 09:34
  • VAVG 9.38km/h
  • Podjazdy 265m
  • Sprzęt inny
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 1 grudnia 2019 Kategoria Argentyna, Cyklotramp

Argentyna (11 /19)

2019-12-01 Dzień 11: Cachi
Cachi - Parque Nacional Los Cardones - Cachi (RN33/RP42S/RN40)
W Cachi zatrzymamy się jeden dzień by pojeździć po parku narodowym Los Cardones, jednym z najpiękniejszych w całej Argentynie.
Tutejsza przyroda, nietknięta jeszcze ludzką ręką, po prostu zachwyca. Park Narodowy Los Cardones to niekończące się równiny krzaczastych zarośli i setki, może tysiące drzew kaktusowych. Wysokość ich dochodzi nawet do 8 metrów. Jednak, by rośliny mogły osiągnąć taką wysokość, potrzeba wiele, wiele lat.































  • DST 66.26km
  • Czas 06:11
  • VAVG 10.72km/h
  • Podjazdy 459m
  • Sprzęt inny
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 listopada 2019 Kategoria Argentyna, Cyklotramp

Argentyna (10/19)

2019-11-30 Dzień 10: La Poma – Cachi
La Poma - Cachi (RN40)

Nareszcie czas na odpoczynek. Cały czas zjeżdżamy w dół.
Ten piaszczysty kawałek drogi jest pusty, ale nie nudny. Po lewej jakiś kowboj, po prawej kilka krów, które wkrótce zostaną przerobione na soczyste steki, czasem jakaś zagroda, a wokół ogromna cisza. Zaraz po przejechaniu pasma górskiego zjedziemy odrobinę w kierunku słońca. Naszym oczom ukaże się niebywały krajobraz: ogromne połacie kaktusów na tle ośnieżonych szczyty Andów.
Ostatnie 12 km jedziemy asfaltową drogą. W Cachi wreszcie mamy więcej czasu na odpoczynek. Możemy zjeść obiad w restauracji, a na deser lody w prawdziwej lodziarni.
Dziś mieszkamy w trzech różnych lokalizacjach (m. in. w hostelu Las Tinajas)
Do wieczora mamy czas wolny na zwiedzanie miasteczka, wieczorem wspólna kolacja.















































  • DST 60.94km
  • Czas 06:00
  • VAVG 10.16km/h
  • Podjazdy 222m
  • Sprzęt inny
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 29 listopada 2019 Kategoria Argentyna, Cyklotramp

Argentyna (9/19)

2019-11-29 Dzień 9: San Antonio de los Cobres – La Poma
San Antonio de los Cobres - Abra del Acay 4972m npm - La Poma (RN40)

W San Antonio ludzie mają zdecydowanie ciemniejszą karnację i typowo indiańskie rysy twarzy (nic dziwnego, to przecież prawie Andy i teren byłego Państwa Inków), a że to Andy poczujemy dziś szczególnie, gdyż wspinać się będziemy w najwyższy punkt naszej trasy, przełęcz Abra de Acay.

Dziś jedziemy inaczej niż planowaliśmy wczoraj. Nie startujemy z hotelu, tylko 11 osób jedzie autami do miejsca, z którego na szczyt jest 20 km. Stąd zaczyna podjazd 8 osób. Ja i jeszcze dwie osoby jedziemy samochodem kawałek dalej - startujemy 14 km przed szczytem. Kolejne 2 osoby, które zostały w hotelu zostają później podwiezione jeszcze bliżej szczytu.
14 km przed szczytem na wysokości ok. 4350m  podjazd wydaje się stromy, a niski poziom tlenu powoduje, że jazda jest trudna. Po ok. 1,5 km jednak udaje się złapać rytm i podjazd staje się nawet przyjemny. Na szczycie wieje, ale można się schować za ścianką z kamieni.























Przed nami prawie 50km zjazdu, co wcale nie oznacza, że będzie łatwo, bo trzeba pamiętać, że cały czas jedziemy szutrową drogą. Widoki zapierają dech w piersiach. Skały mienią się różnymi kolorami: różne odcienie fioletów, brązów, zieleni... Krajobraz jest księżycowy, pustynny, słoneczny i jednocześnie ponury, ale najbardziej podoba nam się właśnie ten element zaskoczenia: jakim cudem na tak małym obszarze mogły powstać tak odmienne i tak magicznie piękne krajobrazy?
Im niżej tym bardziej zaczyna robić się zielono.Znowu pojawia się trawa i kaktusy. Drogę kilka razy przecinają strumienie, w których chcąc, nie chcąc można zmoczyć buty.
Wjeżdżając do miasteczka, w którym mamy nocleg oglądamy kilka starych zabudowań i docieramy do "centrum", gdzie jest nasz hotel La Colonial.
Zamawiamy obiad i czekamy na rozlokowanie w pokojach.







































  • DST 62.54km
  • Czas 08:33
  • VAVG 7.31km/h
  • Podjazdy 601m
  • Sprzęt inny
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 28 listopada 2019 Kategoria Argentyna, Cyklotramp

Argentyna (8/19)

2019-11-28 Dzień 8: San Antonio de los Cobres
San Antonio de los Cobres – wiadukt La Polvorilla – San Antonio de los Cobres (RN51/RN40)
Dziś według planu mamy wystartować z samego rana, by wjechać na najwyższą przełęcz na naszej trasie.
Gdy część z nas jest już prawie gotowa do wyjazdu okazuje się, że jeden z uczestników ma objawy choroby wysokościowej, więc priorytetem jest wezwanie pogotowia i zajęcie się chorym. Maciek jedzie z nim do szpitala, a reszta grupy ma przymusowy dzień wolny.
Paweł proponuje wycieczkę, która pomoże nam się zaaklimatyzować przed jutrzejszą próbą wjazdu na przełęcz, którą dziś musieliśmy sobie odpuścić.
Najpierw udajemy się w 3 osoby na poranny spacer (ok. 3,7 km) po miasteczku, a później około godziny 10, dziesięcioosobową grupą jedziemy obejrzeć wiadukt La Polvorilla.
Po drodze wspinamy się na wysokość ok. 4200m. Wieczorem idziemy na kolację do restauracji.



































  • DST 40.65km
  • Czas 06:03
  • VAVG 6.72km/h
  • Podjazdy 481m
  • Sprzęt inny
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 27 listopada 2019 Kategoria Argentyna, Cyklotramp

Argentyna (7/19)

2019-11-27 Dzień 7: Salinas Grandes – San Antonio de los Cobres
droga w kierunku San Antonio de los Cobres (RN40)
Ponieważ pozostali uczestnicy już rano wyruszyli w zaplanowaną trasę, my wsiadamy w samochód serwisowy i jedziemy ich śladem. Gdy doganiamy pierwszych (tzn. ostatnich) rowerzystów, proszą o podwózkę. W aucie nie ma miejsca, więc ja i serwisantka Daniela przesiadamy się na rowery, a do auta wsiadają dwie osoby z trasy. Mam teraz okazję przekonać się co mnie ominęło jadąc samochodem. Droga to prawdziwa "tarka" po której ciężko się jedzie, a do tego znowu wieje przeciwny wiatr. W pewnym momencie dopada mnie "piaskowa burza" - muszę się zatrzymać, bo nie da się jechać. Czuję tylko jak piasek obija się o mnie. Po chwili burza ustaje i mogę jechać dalej. Po kilkunastu km jazdy wraca samochód serwisowy, ma miejsce, więc wsiadam i jedziemy do hotelu Sumaq Samay.
Wieczorem udajemy się całą grupą na kolację do restauracji.

















  • DST 13.70km
  • Czas 01:20
  • VAVG 10.28km/h
  • Podjazdy 147m
  • Sprzęt inny
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 26 listopada 2019 Kategoria Argentyna, Cyklotramp

Argentyna (6/19)

2019-11-26 Dzień 6: Purmamarca - Salinas Grandes
Purmamarca - Alto "El Morado" 4170m npm - Salinas Grandes (RN52)

Najbliższe trzy dni spędzimy na wysokości około 4000 m n.p.m. Przetrwać nam pomogą… liście koki, które są powszechnie spożywane przez mieszkańców Ameryki Południowej, zwłaszcza tych, którzy żyją w krajach andyjskich. Liście koki pomagają także turystom przetrwać górskie wycieczki na większych wysokościach, gdyż łagodzą objawy choroby wysokościowej (wysokogórskiej). Wtedy właśnie z pomocą przychodzi koka – w formie liści, herbaty, cukierków, czy czego sobie zażyczycie. Pomaga, sprawdzone...

Na początek z wysokości ok. 2400 m pokonując wiele zakrętów, wspinamy się na prawie 4200 metrów. Z drugiej strony przełęczy czeka nas fascynujący widok na ogromne białe słone jezioro. Salinas Grandes to solnisko o wielkości 12000 hektarów, które jest najważniejszym miejscem dochodowym tego regionu.
Podjazd to ok. 33 km po asfaltowej drodze o nachyleniu, które łatwo by się podjeżdżało, gdyby nie silny wiatr (momentami taki, że mimo próby jazdy stało się w miejscu), ale udało się.
Potem już tylko zjazd w kierunku jeziora.





























Kolejne zmagania z wiatrem zaczynają się, gdy wjeżdżamy na jezioro. Jedziemy po jeziorze, jak po słonej pustyni.











Po ok. 7 km jazdy pod wiatr pada zapytanie, czy nie można jakoś inaczej dostać się na miejsce noclegu. W czwórkę postanawiamy zawrócić zajazdu przy drodze na skraju jeziora i spróbować "złapać okazję", która podwiezie nas do hostelu. Pomysł wydawał się dobry powrót z wiatrem zajął niewiele czasu, gorzej było ze znalezieniem podwózki, bo zrobiło się późno. W końcu udaje nam się zatrzymać terenówkę i namówić kierowcę, aby nas podwiózł. Kierowca twierdzi, że najkrótsza droga do naszego noclegu prowadzi przez jezioro, więc ponownie wjeżdżamy na teren jeziora. Sprawdzając na GPS naszą pozycję sugerujemy kierowcy, że jedziemy w złym kierunku. Ten niewiele się zastanawiając skręca, aby dojechać do właściwej drogi, jednak długo się nie najechaliśmy, bo samochód zapada się w solne błoto. Próby wyjechania z błota nie dają żadnego rezultatu.



Pozostaje nam dwa wyjścia: czekać do rana, albo wsiąść na rowery i po ciemku jechać w stronę hostelu... Ostatecznie dwoje z naszej czwórki zostaje w samochodzie, a dwoje jedzie rowerami do hostelu, by powiadomić grupę co się stało. W nocy kierowca co jakiś czas włącza awaryjne światła z nadzieją, że ktoś nas zobaczy i przyjedzie z pomocą. Faktycznie ktoś nas wypatrzył, bo rano przyjeżdżają na motorze dwaj miejscowi z łopatami i kilofami. Jednak nadal nie udaje się nam wydostać. Dopiero koło południa przyjeżdżają dwa samochody żandarmerii powiadomione przez naszych rowerowych serwisantów i po kilku próbach udaje się wyciągnąć auto na twarde podłoże. Po spisaniu dokumentów wyciągniętym samochodem towarzystwie żandarmerii udajemy się do Aries del Salar, gdzie mieliśmy nocować.
Żegnamy się z żandarmerią i naszą nieudaną "okazją". Właściciele hostelu oferują nam kąpiel i coś do zjedzenia. Tu kończy się przygoda z jeziorem.

  • DST 84.01km
  • Czas 13:02
  • VAVG 6.45km/h
  • Podjazdy 1763m
  • Sprzęt inny
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl